Czasem zatrzymuję się na chwilę i zadaję sobie pytanie: co tak naprawdę gra mi w duszy? Co sprawia, że czuję spokój, radość, ukojenie? Co mnie porusza, a co daje wytchnienie?
Pochodzę z małej miejscowości, gdzie sztuka i wrażliwość nie są tematami dnia codziennego. Tam liczy się raczej obowiązek, rytm rodziny, konkret. O emocjach się nie mówi, piękna się nie kontempluje. Raczej się „robi, co trzeba”. I w tym wszystkim – nie raz – czułam się… trochę dziwna. Czas i doświadczenia tylko pogłębiają te moje inności.
Bo ja lubię się zatrzymać. Po prostu patrzeć. Jak z pąka rodzi się kwiat. Jak słońce przebija się przez liście. Jak wiatr porusza wysoką trawą. Odpoczywam wśród zieleni – tam, gdzie cisza mówi więcej niż słowa. W naturze czuję się naprawdę sobą. Tam jest moje miejsce. Moja muzyka duszy.
Dopiero kiedy zamieszkałam w Warszawie, zaczęłam odkrywać świat, który wcześniej był mi obcy. Malarze, fotograficy, muzycy. Chodziłam na wystawy, jeździłam na koncerty. I w końcu – pierwszy raz w życiu – poszłam do opery. Boże… jakie to było piękne, wzruszające przeżycie. Mówi się, że operę się albo pokocha, albo znienawidzi. Ja się zakochałam. Bez reszty.
Nie miałam o niej wcześniej pojęcia. Zero wiedzy, żadnych oczekiwań. Zostały mi tylko emocje – to, co poczułam, co zostało we mnie po tej jednej wieczornej chwili. Czy dała mi ukojenie? Spokój? Tak. Zdecydowanie tak.
Z czasem zaczęłam odkrywać kolejne odcienie piękna – również w obrazach. Jak to zwykle u mnie bywa, zupełnie przypadkiem trafiłam na dokument o pewnym francuskim malarzu. Jego dzieła – pełne natury, zieleni, światła – momentalnie przeniosły mnie do beztroskiego dzieciństwa. Do chwil, kiedy wszystko było takie proste, lekkie i dobre. Poczułam spokój. Beztroskę. Ciepło.
Ten artysta to Lucien Pissarro. Syn francuskiego malarza impresjonistycznego pochodzenia żydowskiego Camille’a Pissarro – aktualnie jego prace można zobaczyć w Poczdamie – o tu: https://www.museum-barberini.de/en/ausstellungen/16988/the-honest-eye-camille-pissarro-s-impressionism. O jego życiu można przeczytać wiele opracowań, ja skupię się na swoich poczuciach i emocjach.
Nie sądziłam, że obraz może tak wiele powiedzieć. Ale może. I mówi – prosto do mojej duszy. Kochał naturę, malował wiejskie krajobrazy, ogrody – można w nich poczuć spokój i ciszę. Moim zdaniem jego obrazy emanują harmonią i światłem. Dominują tu jasne kolory. Ta prostota i cisza sprawiają, że jego prace potrafią głęboko poruszyć – na mnie działają.
„Tylko spójrzcie. Just look”





***
Sometimes I stop for a moment and ask myself: what really touches my soul? What makes me feel calm, joyful, and at peace? What moves me, and what gives me respite?
I come from a small town where art and sensitivity are not everyday topics. There, what counts is duty, family rhythm, practicality. Emotions are not talked about, beauty is not contemplated. Rather, one ‘does what needs to be done.’ And in all this, I often felt… a little strange. Time and experience only deepen my differences.
Because I like to stop. Just look. How a flower is born from a bud. How the sun breaks through the leaves. How the wind moves the tall grass. I rest among the greenery – where silence speaks louder than words. I feel truly myself in nature. That is where I belong. My soul’s music.
It was only when I moved to Warsaw that I began to discover a world that had previously been foreign to me. Painters, photographers, musicians. I went to exhibitions, I went to concerts. And finally – for the first time in my life – I went to the opera. God… what a beautiful, moving experience it was. They say that you either love opera or hate it. I fell in love. Completely.
I had no idea about it before. Zero knowledge, no expectations. All I had left were emotions – what I felt, what remained in me after that one evening. Did it give me solace? Peace? Yes. Definitely yes.
Over time, I began to discover new shades of beauty – also in paintings. As is usually the case with me, I stumbled upon a documentary about a French painter completely by accident. His works – full of nature, greenery, light – instantly transported me back to my carefree childhood. To moments when everything was so simple, light and good. I felt calm. Carefree. Warm.
This artist is Lucien Pissarro. The son of French impressionist painter Camille Pissarro, who was of Jewish origin – his works can currently be seen in Potsdam – here: https://www.museum-barberini.de/en/ausstellungen/16988/the-honest-eye-camille-pissarro-s-impressionism. There are many studies about his life, but I will focus on my feelings and emotions.
I didn’t think a painting could say so much. But it can. And it speaks – straight to my soul. He loved nature, he painted rural landscapes and gardens – you can feel peace and quiet in them. In my opinion, his paintings radiate harmony and light. Bright colours dominate here. This simplicity and silence make his works deeply moving – they have an effect on me.